premiera 11.2013
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
1. ...choć doleciał Dedal..., trio na fortepian, klarnet i wiolonczelę (1990)
2. La Strada na trzy instrumenty (1991)
3. U Radka na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (1993)
4. Passacaglia for W.K. na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian,
dedykowana W. Kotońskiemu (1995)
5. Four for four na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (1997)
6. Before 'Four for four' na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (1999)
7. Akt na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (2005)
Warsaw Modern Duo
Duet działa już od ponad dziesięciu lat. Oprócz koncertów, ma na swoim
koncie sukcesy artystyczne: jest laureatem Ogólnopolskiego Konkursu
Interpretacji Muzyki Francuskiej w Łodzi, został też wyróżniony nagrodą JM
Rektora tamtejszej Akademii Muzycznej. Jest także laureatem Międzynarodowego
Konkursu Współczesnej Muzyki Kameralnej im. K. Pendereckiego w Krakowie.
Repertuar zespołu jest urozmaicony, niemniej współczesna literatura
kameralna zajmuje w nim szczególne miejsce.
Poszukiwania materiału na płytę promującą polską muzykę trwały dość długo.
Niezwykła i wyjątkowa twórczość wybitnego polskiego kompozytora młodego
pokolenia Pawła Mykietyna natchnęła zespół do realizacji niniejszej płyty.
Krystyna Sakowska - klarnet
Ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie
w klasie klarnetu prof. Mirosława Pokrzywińskiego.
Jako solistka i kameralistka jest zdobywczynią wielu nagród na konkursach
ogólnopolskich oraz międzynarodowych.
Współpracowała m. in. z takimi orkiestrami jak: Sinfonia Varsovia, Polska
Orkiestra Radiowa, Sinfonietta Cracovia.
Od 2004 roku jest pierwszą klarnecistką oraz bas klarnecistką Filharmonii
Narodowej w Warszawie.
Joanna Opalińska - fortepian
ukończyła Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w klasie fortepianu prof.
Alicji Palety-Bugaj. Podczas studiów kształciła się również w klasie
kameralistyki prof. Krystyny Borucińskiej.
Obecnie prowadzi działalność estradową jako solistka i kameralistka w kraju
i za granicą. Bierze udział w wielu prestiżowych wydarzeniach muzycznych.
Współpracuje z orkiestrami: Filharmonii Narodowej, Sinfonią Varsovią, Polską
Orkiestrą Radiową i Sinfoniettą Cracovią. Od 2005 roku jest wykładowcą na
Wydziale Instrumentalnym Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w
Warszawie. W 2011 roku została wyróżniona nagrodą Rektora tej uczelni.
Grzegorz Piotrowski
Muzyka kameralna Pawła Mykietyna
Sprawa nieprzypadkowa: oficjalne oeuvre Pawła Mykietyna (rocznik 1971) otwierają na początku lat 90. XX wieku utwory kameralne - jak sam kompozytor mawia: „typu 10-15 minut na zespół”.
Ta twórczość wciąż niepokoi i zachwyca. Weźmy trio …choć doleciał Dedal… na fortepian, klarnet i wiolonczelę (1990), dzieło artysty zaledwie dziewiętnastoletniego. Jaką perspektywę – można od razu zapytać – wyznacza tutaj tytuł? Jaki styl odbioru projektuje? Więcej tu narracji, więcej kultury (wszyscy to przecież znamy: z mitologii, z Breughla i od Różewicza) - czy może raczej metafory i egzystencjalnego namysłu? Analogie, wizualne i dźwiękonaśladowcze, nasuwają się same: figuracyjne ostinato jest jak ruch skrzydeł, mozolny „lot”, dzięki ciągłym zmianom metrum, nie przebiega płynnie - frazy, różnej długości, wnoszą się i urywają, by znów się zaczynać, z uporem, w tym samym „punkcie” dźwiękowym, później progresyjnie podwyższonym, jakby lecący osiągnęli wyższy pułap. Ale który instrument kogo symbolizuje? I kiedy właściwie Ikar wpada do wody? Czy w finale, gdy „wyczerpuje się” mechanizm klarnetowego ruchu, co kompozytor mistrzowsko zaprojektował, wykorzystując polimetrię? Czy wcześniej, w fazie środkowej utworu? Na te pytania łatwej odpowiedzi nie otrzymamy. Przeciwnie. Ton Mykietyna jest bowiem ironiczny, wszelkie zbyt oczywiste skojarzenia bierze w cudzysłów (posłuchajmy przekornych glissand, jakże inaczej, bo na serio, banalizowanych przez awangardę; posłuchajmy pizzicato wiolonczeli, która brzmi jak jakiś wschodni instrument…) – i wybrzmiewa w zdecydowanej kontrze do refleksyjnego tytułu. Tu nie ma patosu, tu dramat gryzie się z groteską. Jak w życiu.
Inny przykład: La strada na trzy instrumenty (1991), będąca mocnym debiutem kompozytora na Warszawskiej Jesieni w 1993 roku. Jakże blisko już stąd do słynnego 3 for 13, który w r. 1995 wyróżniono najwyższą lokatą na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w Paryżu w kategorii twórców do lat trzydziestu. Na marginesie: takiego sukcesu muzyka polska nie miała od lat, zaś „chodzenie parami” – jak nazywa Mykietyn tworzenie utworów opartych na analogicznych konceptach brzmieniowych czy, szerzej, w ogóle konstrukcyjnych – jest dla niego bardzo charakterystyczne. Na naszej płycie dobrze ilustruje to para …choć doleciał Dedal… i U Radka na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (1993).
Wracając do La strady: jest utwór ten świadectwem głębokiej fascynacji muzyką i estetyką Pawła Szymańskiego. Mamy tu do czynienia z rzeczywistością warstwową, z palimpsestem. Panta rei. Wymazywanie i odkrywanie, dekonstrukcja i scalanie. W pierwszej fazie tej tajemniczej kompozycji z szemrzącej „wody” wyłaniają się długie pasma dźwiękowe wiolonczeli i saksofonu, opornie formujące się w drobne motywy, jakby na fali powrotu do utraconego, rozbitego kształtu. Niekiedy na to porządkowanie się materii nakłada kompozytor metafizyczny tłumik ciszy – pod nią jednak materia żyje dalej. W drugiej fazie utworu słyszymy dekonstrukcję tej muzyki, której istnienie mogliśmy uprzednio zaledwie przeczuwać; to jakiś barok, motoryczny, lecz zapętlony, jakby igła gramofonu potykała się wciąż o to samo uszkodzone miejsce na płycie, skacząc z coraz to innym rozrzutem. Wymazywanie dotyka następnie poszczególnych głosów, prowadząc w efekcie do przedziwnego dialogu klawesynu z saksofonem i wiolonczelą, coraz szybciej, w precyzyjnie zaplanowanym accelerando – aż ten świat zostanie znowu, tym razem ostatecznie już, pochłonięty.
Innym przejawem fascynacji twórczością Szymańskiego jest „para” na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian: Four for four (1997) oraz – będące swego rodzaju wprowadzeniem, choć chronologicznie późniejsze – Before „Four for four” (1999). To ostatnie rozpoczyna się punktualistyczną fakturą rozproszonych – w czasie i przestrzeni – akordów; w końcu jednak materia dźwiękowa, jak rozbiegane kulki rtęci, stopniowo zaczyna się scalać w muzykę znów jakby barokową, lecz przewartościowaną w relacji do wstępnej fazy pod względem trybu, nastroju i koloru. Zanim jednak ten dźwiękowy szkic – spożytkowany później przez Mykietyna w pierwszym ze wspaniałych Sonetów Szekspira na męski sopran i fortepian – zamieni się w obraz, już ulega deformacji; zaczyna się chwiać – rytmicznie i artykulacyjnie, zataczać jak w krzywym lustrze, aż do całkowitego zatrzymania „taśmy” klarnetu. W Four for four klarnet, a później puzon, swój dźwięk podejmą, ale już ćwierćtonowo alterowany. Rezultatem będzie oniryczna tkanka: spowolniony krzyk „syren portowych” na tle figuracji fortepianu, z których mógłby się urodzić jakiś romantyczny utwór Schumanna. Brzmienie narasta (z długą kulminacją – czyżby w miejscu złotego cięcia?) i zanika, lecz zanim zniknie zupełnie, w poszumie powietrza, przebiją się jeszcze motywy innej, podziemnym nurtem płynącej muzyki. Może właśnie tej, która brzmiała „before”.
Zadziwiająca jest płynność tej muzyki, ucieleśniającej – w dźwiękowych fluktuacjach - tajemnicę czasu: fizykalnego, biologicznego i psychicznego; muzyki zarazem organicznej i wyrafinowanej, co kompozytor osiąga – zdawałoby się - z niezwykłą łatwością. Pozorną. Muzyka Mykietyna zawsze bowiem jest skonstruowana niezmiernie precyzyjnie i zawsze stawia wykonawcom najwyższe wymagania. Ceni jej twórca myślenie kombinatoryczne, oparte na jakimś, konsekwentnie przeprowadzonym, algorytmie (choć ostateczny rezultat poddaje weryfikacji słuchu). Przykładem na naszej płycie jest miniaturowa Passacaglia for W.K. na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian (1995), dedykowana Włodzimierzowi Kotońskiemu, u którego Mykietyn studiował na warszawskiej Akademii Muzycznej. Nawiązuje w niej kompozytor do tradycji barokowej formy wariacyjnej, chętnie reinterpretowanej w XX wieku, m.in. przez Weberna, Brittena i Szostakowicza. Dialog z tradycją przebiega więc na kilku co najmniej poziomach, w tym także na poziomie formy: z „modern jazzowych” akordów w stabilnej, ostinatowej partii fortepianu Mykietyn wyprowadza „stały” temat klarnetu, przejęty następnie przez wiolonczelę, a w drugiej, motorycznej, fazie utworu - przez fortepian, wreszcie zaś, homorytmicznie - przez cały zespół.
Jednocześnie, precyzyjny i konstruktywistyczny, jest przecież Mykietyn także świetnym improwizującym multiinstrumentalistą, który prezentowane na płycie utwory komponował pierwotnie dla własnego zespołu Nonstrom. Zrodziły się więc one z bezpośredniego kontaktu z żywym człowiekiem i żywym instrumentem, będącym przedłużeniem ciała muzyka. Dobrze słychać to w utworze Akt z 2005 r. (ponownie na klarnet, puzon, wiolonczelę i fortepian), którego partytura zawiera, poza tradycyjnymi, także elementy grafiki muzycznej. Muzyka rodzi się tu w osobliwym performansie dźwiękowym jako gest człowieka, który oczywiście interpretuje, jak zawsze precyzyjną, „instrukcję” kompozytora, ale - w organicznym współdziałaniu z pozostałymi członkami zespołu. Może właśnie taki jest sens twórczości kameralnej?
Akt dowodzi, że dla wyobraźni i wrażliwości Mykietyna - dźwiękowej, artystycznej i egzystencjalnej – trudno jest znaleźć jakiś odpowiednik. Może, przy całej odrębności, jest nim muzyka Brytyjczyka Thomasa Adèsa, będącego zresztą rówieśnikiem Polaka? Co ich łączy? Bezkompromisowość, nieprzewidywalność, szczerość, absolutna świadomość użytych środków. Głęboki, własny ton.
Grzegorz Piotrowski